Gród Karmadur

- Nic się nie stało, jeno obowiązki wzywają... *zawołała do strażnika, a Keldorn popędził konie i powóz wjechał na trakt, a po chwili już ich nie było widać*

*powóz z Keldornem i Frey stanął pod bramą* - Strażniku musismy wracać, czy mógłbyś otworzyć bramę... *zawołała*

- Tak ruszajmy, bo już późno... *uśmiechnęła się i powóz wyjechał podążając ku bramie*

- Może najpierw do Zajazdu się udamy, bom trochę głodna i pić mi się strasznie chce... *zapytała*

*uśmiechnęła się czule do męża, a potem pod ramię go mocno chwyciła* - Chodźmy kochanie...

*chwyciła rękę męża i powoli zeszła* - Dziękuję... *uśmiechnęła się do niego, a potem postanowiła poczekać z Keldornem na stajennego*

*pomachała radośnie do strażnika* - I ty witaj panie...

*popatrzyła z podziwem na męża, a potem westchnęła*

*uśmiechnęła się do strażnika, a potem w męża się mocniej wtuliła*

*uśmiechnęła się pod noskiem, gdy ją przytulił* - Mój słodki Ogruś... *pomyślała o nim z czułością*

- Zaraz będzie... *szepnęła* - Bądź cierpliwy kochanie...

- Tak wiem... *zawstydziła się lekko i twarz w jego pelerynę zagłębiła*

*posłała mu czuły i delikatny uśmiech* - No ja nie wiem, czy mogę się jeszcze zwać siostrą Pani Grodu...

*po chwili na trakcie ukazał się koń z Freyją. Klacz gnała jak szalona, a ona popędzała go jak tylko mogła. Musiała wszystko przemyśleć i dlatego udawała się do swej przyjaciółki Zielarki*

*spięła konia udami, aż ten zatańczył pod nią i ruszyła za wojownikiem*