Gród Karmadur

Bartimeus

*Wszedł do karczmy ze zwieszoną głową , jego oręż wyrzucał drzazgi spod rytu w drewnianej podłodze. Bartimeus odszukał drewniana ławe i zasiadł przy niej , było ich zresztą pełno w pomieszczeniu. Swój trójząb oparł o nią także , a sam rozłożył łokcie i łapiąc się za głowę wyszeptał tylko te same słowa...*
- I nigdy się nie odrodzi...

Threzgol

*Drzwi karczmy otwarły się. Szybkim krokiem do izby wszedł kapłan od razu pytając karczmarza* Widziałeś może gdzieś Panie Nimorna?

Karczmarz

*Spojrzał na kapłana z uśmiechem na twarzy* - Dowódca na taras poszedł, popwietrza świeżego zażyć.... *rzekł do niego, poczym głową skłonił i ruszył do drugiego gościa, który sam przy stole siedział* - Służyć czym mogę Panie? Może jakiego trunku czy jadła byście skosztowali?

Threzgol

-Dziękuję bardzo *Rzekł po czym udał się tam, gdzie karczmarz go skierował*

Mavair

*Gdy nogi zawiodły go w końcu do karczmy, przystanął w progu i rozejrzawszy się ponurym krokiem ruszył do najbliższego wolnego krzesła...
Musiał się zastanowić nad wydarzeniami tego dnia.*

Bartimeus

-Nie...
*Chwycił trójząb w dłoń i nabrawszy dużego zamachu ciął ostrzem w blat ławy przepoławiając go na dwoje. Brzdęk łańcucha oznaczał kolejne uderzenie i tak siępo chwili stało , gdy po drewnie rzeźbionym zostały drzazgi. W napadzie furii Bartimeus miótł trójzębem w antałki z winem , co stały na półce nad szynkwasem . Chwilę później oparł się na ocalonym krześle dysząc ciężko...*

Karczmarz

*Odskoczył od stołu zaskoczony nagłą furią Barimeusa.* - Uspokójcież się, bo straż wezwę! *rzekł do niego rozgniewany* - Karczmy mi tu demolować nie będziecie! *fuknął na niego, patrząc na niego z troską przemieszaną z gniewem* - Jak chcecie się na czymś wyżyć, to do koszar idźcie lub na plac turniejowy... Tam pewno ktoś się zmierzy z waszym gniewem... A stoły ostawcie mnie w spokoju.... *rzekł już łagodniej do niego*

Mavair

*Spojrzał z przerażeniem na szalejącego Bartimeusa, jednak po chwili znów zanurzył się w rozmyślaniach...*

Bartimeus

*Powstał z miejsca łapiąc za łańcuch trójzębu. Posmutniał jeszcze bardziej , a w jego oczach powoli wygasał płomień furii* - Pomocy...*Szepnął i skierował się ku wyjściu z karczmy , gdzie pobojowisko stało za jego sprawą.*

Karczmarz

*Patrzył przez chwilę jak Bartimeus odchodzi, poczym szybko swe kroki na taras zwócił, by z Dowódcą pomówić*

Mavair

*Znużony otarł oczy wierzchem dłoni, po czym poprawiwszy płaszcz zwrócił się w stronę drzwi. Mruknąwszy niewyraźne*Do widzenia* wyszedł z Karczmy...*

Mavair

*Wkroczył szybko do karczmy i siadając przy stole zawołał cicho do Karczmarza.
Rozsiadł się wygodnie na krześle cierpliwie czekając...*

Karczmarz

*Karczmarz podszedł do Mavaira. Zastanawiał się czy te częste wizyty kiedyś go nie zbankrutują*
-Coś podać, Panie? *Zapytał*

Mavair

-Coś do jedzenia... I nie jestem żadnym Panem.
*Spróbował się uśmiechnąć, co niezbyt mu wyszło, przez skurcz żołądka.*

Karczmarz

-Zaraz na głód coś poradzimy *Roześmiał się znikając na zapleczu. Po jakimś czasie wrócił ze średnią porcją dziczyzny*
-To pożywienie na pewno Was zaspokoi *Uśmiechnął się podając strawę*